piątek, 31 maja 2019

"Śmierć przychodzi pocztą" - Ann H.Gabhart

"Zastępca szeryfa, Michael Keane, nie jest zadowolony ze sławy bohatera Hidden Springs, jaką zyskał po ściągnięciu samobójcy z krawędzi mostu nad rzeką Eagle. Działo się to na oczach wielu świadków, a kilka osób uwieczniło te zapierające dech w piersiach chwile przy pomocy swoich aparatów. Gorączka medialna nie potrwa jednak zbyt długo, gdyż spokój mieszkańców miasteczka zostanie zakłócony przez kolejny incydent.
Pocztą przychodzą zdjęcia martwej dziewczyny i wiele wskazuje na to, że mordercą jest człowiek, którego Michael wcześniej uratował. Policjant usiłuje rozwikłać zagadkę dotyczącą zbrodni w Hidden Springs, jednak przestępca wyprzedza go o krok. Dodatkowo Keane musi chronić osoby, które kocha, ponieważ zabójca w swoim kolejnym ataku może wziąć za cel jedną z nich."

Główny bohater Mike ratuje niedoszłego samobójcę i staje się bohaterem lokalnym. Wszystko ma jednak dobre i złe strony, o czym przekonuje się niedługo po uratowaniu mężczyzny. Tuż po ocaleniu go słyszy, że jeszcze pożałuje swojej decyzji i bohaterskiego czynu. Niedługo potem otrzymuje zdjęcia zamordowanej dziewczyny. Wszystko wskazuje na to, że dokonał tego niedoszły samobójca. Jak rozwinie się sytuacja?

Książka pt. "Śmierć przychodzi pocztą" autorstwa Ann H.Gabhart jest historią przypominającą kryminały popularnej autorki, Agaty Christie. Śledztwo dotyczące morderstw jest pełne zagadek, a sama fabuła wciąga bez reszty. Bohaterami są mieszkańcy małych miejscowości, zwykli mieszkańcy. Akcja rozwija się stopniowo, dostarczając czytelnikowi coraz to mocniejszych wrażeń. Jest dość nieprzewidywalna, więc czytelnik śmiało może pobawić się w detektywa. Tropy są mylące i nic nie jest takie, jakie się wydaje. Warto również wspomnieć, że ostatnie strony książki zawierają pierwszy rozdział następnej powieści ze wspomnianej serii. Jest to z pewnością ciekawy zabieg, gdyż czytelnik może już po samym wstępie zdecydować o zakupie kolejnego tomu. 


Początek książki był dla mnie dość monotonny - nie działo się nic ciekawego, a rozwinięcie było przesadnie długie. Mimo to starałam się kontynuować lekturę. Po przebrnięciu kilkudziesięciu stron fabuła nabrała szerszego wymiaru, stopniowo mnie wciągając. Najbardziej spodobała mi się kreacja bohaterów, gdyż uczyniła z nich wiarygodne postacie.
Czy przeczytałabym jeszcze raz?
Myślę, że tak, ale nie w pierwszej kolejności. Jest to książka, która, mimo iż była ciekawa, nie porwała mnie.
W skali 1-10 oceniłabym ją na 6.
#Carolina

3 komentarze:

  1. Jak na razie to za dużego zainteresowania tym wątkiem nie ma.Moim zdaniem to na pewno jest bardzo źle.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapisuję sobie do listy pozycji oczekujących :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Na pewno sprawdzę. Świetnie napisana recenzja :)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz i obserwacja przywołuje na mojej twarzy uśmiech :)